Rozdział trzeci "Witamy w piekle"

"Siedziała ściśnięta pomiędzy przeszłością i utraconą przyszłością i poczuła, że się dusi. Nie powinna tam być"

- Cecelia Ahern  -  P.S. Kocham Cię


*

          Jedyną rzeczą, której byłam w stu procentach pewna w momencie, gdy niemal duszona przez własny strach, miotałam się zawzięcie wśród foliowych ścian, to to, że nie pozwolę sobie na taką śmierć. Nie pozwolę im pozbyć się mnie tak po prostu, jak wadzącego przedmiotu. W jednej chwili wezbrała we mnie wściekłość, poczułam potrzebę przetrwać to wszystko, znieść rany, jakie mieli mi zadać.
Wymachiwałam rękoma na tyle, na ile pozwalał mi worek, w który mnie owinięto, co chwilę wadząc to o klapę bagażnika, to o przedmioty, które znajdowały się w nim razem ze mną. Samochód co rusz podskakiwał, zapewne jadąc jakąś boczną drogą, po której nie było ani śladu na jakiejkolwiek mapie.
          Jednak siły opuściły mnie szybciej, niż powietrze pęknięty balon. Po kilku minutach niepotrzebnej, jak się okazało, szarpaniny, byłam na skraju wyczerpania. Targały mną różne emocje, wśród nich zawiść i zagubienie. Nie potrafiłam się wśród nich odnaleźć... to wszystko działo się zbyt szybko.
Nagle jedno z kół zawadziło o duży wybój. Mocno mną zatrzęsło i uderzyłam głową o spód bagażnika, natychmiast tracąc przytomność.
          Słyszałam dźwięki. Czułam obcy dotyk na swoim ciele, ramiona, które mnie uniosły. Jednak to wszystko, włącznie z jawą, było mi tak obce... dalekie. Jakby działo się gdzieś poza moim światem. Tym, w którym teraz byłam uwięziona.
Obudził mnie odrażający zapach, mieszaninę potu i stęchlizny. Nim uniosłam powieki, zmarszczyłam delikatnie czoło, czując silny ból głowy w okolicy skroni, jakby ucisk... otworzyłam oczy, a moje ciało oblała fala gorąca. Znajdowałam się w jakimś... sama nie wiem, jakby to nazwać... hangarze? Pomieszczenie było ogromne. Otaczały mnie blado-żółte mury, których czas wyjątkowo nie oszczędził. Gdzieś nad sobą, tuż pod sufitem zauważyłam parę niezbyt obszernych okien. Jedynie kilka słonecznych promieni zdołało przebić się przez grubą warstwę brudu, który zdobił popękane szyby.
Przez dłuższą chwilę pozostawałam w bezruchu, gdyż moje ciało niemal całkiem zesztywniało z przerażenia. Nie śmiałam choćby głębiej odetchnąć. Wzrokiem bojaźliwie ślizgałam się wzdłuż ścian, wśród których pozostawałam uwięziona. W pewnym momencie ośmieliłam się nieco, będąc prawie pewną, że towarzyszy mi jedynie cisza i dźwignąwszy się na rękach, rozejrzałam się po pomieszczeniu nieco dokładniej. Poniewierałam się wśród gruzów i wszechobecnego pyłu.
Nagle swym spojrzeniem gdzieś w ciemnościach napotkałam jakiś... nie byłam pewna, lecz najprawdopodobniej zarys czyjejś sylwetki, najwyraźniej pogrążonej we śnie. Natychmiast obróciłam się na brzuch i zaczęłam się ku niej czołgać, co zupełnie mnie zdziwiło. Od zawsze uważałam samotność za bezpieczną i uznawałam jedynie własne towarzystwo, jednak w zaistniałej sytuacji byłam zbyt przerażona, by trzymać się kurczowo starych nawyków.
Gdy tylko szmata, którą okryta była ów postać, znajdowała się na tyle blisko, bym mogła ją chwycić, zrobiłam to i bez dłuższego zastanowienia, zerwałam. Moim oczom ukazało się sponiewierane, wychudłe, kobiece ciało opadające bezwładnie na posadzkę. Leżała na brzuchu, z głową zwróconą w przeciwną stronę. Wyciągnęłam ku niej dłoń, lecz nim ponownie ją dotknęłam, przeszły mnie nieprzyjemne dreszcze. Szturchnęłam ją kilkakrotnie, gdy nie odpowiedziała, ostrożnie obróciłam jej ciało na plecy. Wzdrygnęłam się, widząc jej zakrwawione usta i policzki, niewiele jednak mogłam dostrzec, ponieważ ukryła się za kurtyną ciemnych, niemal czarnych włosów, które nań opadły. Oczy miała zmrużone, jakby na mnie spoglądała... choć wyglądała na martwą. Jej klatka piersiowa zdawała się nie unosić, jednak w pewnym momencie jej krtań zadrżała, a usta poczęły się ruszać...
- Co? - ledwie wychrypiałam. - Proszę... mów... nie słyszę cię - zbliżyłam swą twarz ku niej. Pomyślałam, że może nabrać powietrza, więc poczęłam odgarniać włosy z jej twarzy i obserwowałam jej usta, które rozszerzyły się nienaturalnie... momentalnie z ich wnętrza wypełzł ogromny gryzoń, zapewne szczur. Odskoczyłam od niej w przeciągu sekundy, nie krzyknęłam jednak, byłam w zbyt ciężkim szoku, zaskomlałam jedynie, próbując uspokoić swój spazmatyczny oddech. Przyczołgałam się do pobliskiego filaru i usiadłam pod nim, krztusząc się własnymi łzami. Moim ciałem wstrząsnęły silne drgawki. Bałam się podnieść wzrok znad ziemi. Bałam się spojrzeć na zwłoki, leżące tuż przede mną... jednak zrobiłam to. W pewnym momencie oczy jakby same zwróciły się ku niej. Zmarszczyłam brwi, jej twarzyczka wydała mi się tak... znajoma? Wyglądała zupełnie jak... dziewczyna z ogłoszenia! To była dziewczyna z ogłoszenia, które czytałam w gazecie! Przecież ona zaginęła... to ona, byłam pewna. Jednak co ta krucha istota tu robiła... w tej melinie? I najważniejsze - do jasnej cholery, co ja tu robię?
Nim zdążyłam się nad tym dobrze zastanowić, do moich uszu dobiegł przeraźliwy trzask, jakby ktoś siłował się z ogromnym zamkiem. W istocie, tak właśnie było. Gdy tylko jasna smuga światła przedarła się wśród egipskich ciemności, wzrokiem poczęłam szukać jej źródła. I znalazłam. Na tle oślepiającej jasności majaczyły dwie, szczupłe postaci. Po posturach rozpoznałam, że była to kobieta, nieco starsza oraz mężczyzna lub raczej chłopak. Gdy usłyszałam ich głosy, natychmiast z powrotem schowałam się za ów filar, co chwilę kątem oka spoglądając na ich cienie, błądzące na przeciwległej ścianie.
- Powinniście ją zabić! - kobiecy głos był niespokojny, wręcz gniewny. Na moim ciele natychmiast pojawiła się gęsia skórka.
- W tym durnym sklepiku była kamera, której nie zauważyliśmy... - echo ich głosów niemal zupełnie je zniekształcało, mimo to jego głos udałoby mi się rozpoznać, choćby wśród milionów innych. Swoimi pomrukami dręczył mnie co noc. Deathly... naparłam mocniej na filar, czując jak strach mnie paraliżuje.
- Półgłówki! Mieliście tylko odwrócić uwagę policji, nie dać się zdemaskować! W zamian za to odstawiasz swój teatr, a jakaś głupia smarkula panoszy się, wiedząc kim jesteś! - ryknęła wściekle.
- Posłuchaj... nie wydała nas... gdyby nie była rozsądna, już dawno poszłaby na policję. Ann, zrozum, ona może nam się przydać!
- Nie! Już zbyt długo zwlekaliśmy! - na dźwięk przeładowywanej broni serce podeszło mi do gardła. - Gdzie ona jest? Gdzie jej ciało!? - ziemia z każdą sekundą coraz mocniej wibrowała pod wpływem jej ciężkich kroków.
- ANN! - jego donośny wrzask sprawia, że wzdrygam. Obserwuję ich cienie. Deathly chwycił kobietę za nadgarstek, kierując broń ku górze. Zaczynają się szarpać. Któreś z nich przypadkowo przyciska spust, dochodzi do strzału, jednak kula trafiła zapewne gdzieś w sufit.
- Co ty do cholery wyprawiasz, Lucas!? - wyrwała dłoń z jego uścisku.
- Nie nazywaj mnie tak!
- To ja cię przygarnęłam, dzięki mnie wciąż żyjesz, więc do jasnej anielki, okaż mi odrobinę szacunku, szczeniaku! - wrzasnęła.
- Nie zapominaj, że gdyby nie wy, nie byłoby mnie tutaj - burknął opryskliwie. - Dziewczyna ma być żywa, gdy wrócę - dodał, po czym usłyszałam jego kroki, które wkrótce ucichły, gdzieś za metalowym włazem.
          Dopiero wtedy, gdy drzwi wreszcie się zatrzasnęły i miałam pewność, że zostałam zupełnie sama, osunęłam się bezwładnie po filarze. Byłam wyczerpana. Mimo to długo nie mogłam usnąć, moją głowę zaśmiecało zbyt wiele pytań. Dlaczego mnie oszczędził? Co w niego wstąpiło? Dlaczego mnie chronił? Zapewne wiele ryzykował, przeciwstawiając się decyzjom ów kobiety... kim ona właściwie była? I... jego imię, Lucas... wydawało się takie... piękne... dość.
Byłam pewna jednego - trafiłam tu przez swoją głupią, ludzką ułomność... ciekawość. Mówią, że jest ona pierwszym stopniem do piekła... cóż, Darcy. Witamy w piekle...

          Marzyłam, by wydarzenia sprzed kilku chwil okazały się wyłącznie snem... na marne.
          Nie miałam pojęcia na jak długo zmorzył mnie sen, jednak wczesnym rankiem, o czym świadczyła różowa poświata, wydobywająca się zza okien, tuż przy suficie, obudził mnie przerażający krzyk. Był stosunkowo krótki, trwał kilka sekund. Natychmiast się podniosłam, przez co dostałam silnych zawrotów głowy. Chwyciłam się za nią ostrożnie, gdy nastąpił kolejny wrzask. Krew na moment zastygła mi w żyłach. Był o wiele dłuższy, niż pierwszy. Wkrótce przerodził się w jęk... długi, agonalny jęk. Jakby ktoś co najmniej obdzierał człowieka ze skóry lub smażył żywcem.
Nagle ucichł, tak po prostu. Zastygłam, nasłuchując kolejnego, jednak zamiast tego, usłyszałam strzał. Moje ciało zalała fala gorąca, a serce na moment zamarło mi w piersi. Wtedy znów do moich uszu wdarł się dźwięk otwieranego zamka, ktoś próbował się tu dostać...
A jeśli teraz kolej na mnie? Może zamknęli mnie tutaj, niczym bezbronną owcę, a teraz zaprowadzą mnie na rzeź?
Załkałam cicho, po czym zagryzłam mocno wargi. Wytężyłam słuch.
- To twoje zwierzątko, dlaczego ja mam je karmić?
- Przestań się zgrywać Jared. 
Drugi głos natychmiast rozpoznałam. Pod jego wpływem zacisnęłam dłonie na krawędzi swojej bluzy i poczęłam skubać ją palcami, próbując jakoś opanować swoje zdenerwowanie.
- Właściwie, co chcesz z nią zrobić?
- Sam nie wiem... może wybłagam Ann, by pozwoliła mi zrobić z niej łącznik nim oni... się zjawią. Wkrótce i tak stąd znikniemy, łączniki przestaną być nam potrzebne, więc dadzą jej spokój. 
- To się nie uda. Zbyt wiele widziała i dobrze o tym wiesz. 
- Znajdziemy jakieś inne wyjście. 
- Albo po prostu skróćmy jej cierpienia. 
Na samą myśl o tym, z moich ust wydobył się rozpaczliwy jęk. Zacisnęłam dłoń na swoich wargach.
- Gdzie ona właściwie jest? 
Podciągnęłam nogi jak najbliżej tułowia, byleby pozostać niezauważoną. Przed ich oczyma chronił mnie jedynie filar, za którym się kryłam. Byłam przerażona. Nie miałam pojęcia co zamierzają ze mną zrobić. Zacisnęłam dłoń mocniej, czułam jak wzdłuż policzków spływają mi pierwsze łzy. Serce biło mi jak oszalałe, niemal rozrywając moją wątłą klatkę piersiową. Z każdym ich krokiem mój oddech stawał się coraz płytszy. Skronie zwilżył mi pot. Gdy byli już niemal obok czułam subtelny dotyk śmierci, głaskała mnie swymi szponami wzdłuż karku. Niemal oszalałam ze strachu, gdy tuż przed sobą ujrzałam Deathliego, z dłońmi mocno zaciśniętymi w pięści. Mięśnie twarzy natychmiast mu stężały. Przez dłuższą chwilę nie odezwał się ani słowem, podczas gdy ja próbowałam umknąć jego dzikiemu wzrokowi.
- Wybacz ten bałagan, księżniczko - jego towarzysz, zapewne Jared, zbliżył się ku zwłokom dziewczyny, po czym chwycił je za poszarpane ubrania i zapewne chciał wynieść, jednak Deathly zatrzymał go gestem ręki.
- Zostaw, przyda się jej towarzystwo. Noce na tym pustkowiu bywają mroźne, wypadałoby zapewnić jej kogoś, do kogo mogłaby się przytulić - roześmiali się kpiąco. Schylił się nieco ku mnie. - Lubisz czułości, co, Sottile? - chwycił palcami moją brodę, by skierować na siebie moją całą uwagę. Gdy nasze spojrzenia się spotkały, natychmiast utonęłam w głębi jego oczu. Błyszczały niczym dwa, rozżarzone węgle. Zdawały się być wyjątkowo skryte.
Nie byłam pewna, czy oczekiwał odpowiedzi, w gruncie rzeczy było to pytanie retoryczne, mimo to nie byłabym w stanie wyjąkać choćby słówka, byłam kompletnie przerażona. Kolejna konfrontacja z jego osobą była ostatnim, czego życzyłabym sobie przed śmiercią. - Jesteś wyjątkowo urocza, gdy się boisz - wyszeptał. Wzdrygnęłam.
- Dość tych bzdur - przeniosłam wzrok na, jak mniemam, Jareda, nie dane jednak było mi przyjrzeć mu się uważniej, ponieważ dość spory kaptur przysłonił mu twarz. Nie sądzę, by było to kwestią przypadku. Zrozumiałam, że im mniej wiem, tym bezpieczniejsza jestem.
- Posłuchaj mnie uważnie, Sottile. Rzeczywistość, w którą się wplątałaś, jest okropnie niebezpieczna. Właściwie, gdyby nie ja, już dawno leżałabyś martwa, tuż obok twojej nowej koleżanki - gestem ręki wskazał na ciało, poniewierające się u moich stóp.
- Więc dlaczego wciąż żyję? - mruknęłam, jakby do siebie, nie do końca świadoma własnych słów.
- Dobre pytanie - rzucił Jared, jednak gdy poczuł wzrok Deathliego na sobie, natychmiast ucichł. Nawet on, choć nie był drobnej postury, czuł respekt wobec niego.
- Mimo, że znałaś moją twarz, kryłaś mnie przed policją.
Uniosłam zdezorientowany wzrok.
- Skąd ty...
W odpowiedzi zaśmiał się kpiąco.
- Jak myślisz, kim ja jestem? Czym jest miejsce, w którym się znajdujesz? Przedszkolem!? - spytał, rozjuszony. - Ratuję ciebie i twoją rodzinę przed nieuchronną śmiercią. Przysługa, za przysługę - rzucił czymś we mnie, po czym szybkim krokiem oddalił się. Wyciągnęłam dłoń ku tajemniczemu przedmiotowi. To kominiarka, którą mu ściągnęłam... miałam ją w kieszeni tego wieczoru, gdy mnie uprowadzono.
Jared wciąż stał tuż obok mnie. Ani myślał odezwać się do mnie choćby słowem. Rzucił o ziemię metalową misą z czymś, co za pewne miałam zjeść, po czym wyszedł. Czułam się jak zwierze...

          Godziny mijały. Słońce zapewne już dawno przetoczyło się na przeciwną stronę nieba, siejąc złoty blask wzdłuż jego obrzeży. Niewiele jednak dostrzegałam zza brudnych, ciemnych szyb.
Nie tknęłam tego, co mi przynieśli, w końcu nie mam pojęcia, czy ich zamiary wobec mnie pokrywają się z tym, o czym mówił Deathly. Ponad wszystko pragnęłam się stamtąd wydostać. Próbowałam wdrapać się po zagłębieniach w ścianach, może udałoby mi się uciec przez szparę w oknie lub jakoś bym je rozbiła... jednak to na nic. Po kilku nieudanych próbach byłam zupełnie wyczerpana. Podejrzewam, że leżałam tu nieprzytomna przez dłuższy czas, ponieważ moje mięśnie nieco zesztywniały i trudno było mi się poruszać. Poza tym, trochę zmizerniałam.
Do tego w miejscu, którym uderzyłam o spód bagażnika, zrobił się guz, ból wciąż mi doskwiera i czasem miewam zawroty głowy, na szczęście niezbyt często.
          Powoli zaczynam się oswajać z myślą, że nie będę miała już okazji zobaczyć moich rodziców. Zabiją mnie i dobrze o tym wiem... dlaczego miałabym się łudzić, że jemu naprawdę zależy na tym, bym przeżyła? Tacy jak on za nic mają honor, czy dane komuś słowo.
Ten chłopak... ten przestępca jest jedyną osobą, którą tu rozpoznaję. Może właśnie dlatego wydaje mi się bliski? Gdzieś we mnie, jakaś część mojej duszy, głęboko, raduje się, że ma okazje go zobaczyć. Do tej pory jedynie on w pewnym stopniu dba o to, bym żyła. Tak mi się przynajmniej zdaje... Nie mogę jednak liczyć na jego pomoc. Muszę się stąd wydostać na własną rękę.

          Długo zastanawiałam się nad tym, jak mogłabym uciec. Co do okien, nie mam tyle sił, by wdrapać się na samą górę. I tak zebrałam już ładnych parę siniaków, spadając z coraz to większych wysokości. Zbadałam każdy skrawek każdej ściany w tym hangarze. Nie udało mi się znaleźć ani jednej, choćby najwęższej szczeliny. Pozostają mi jedynie te masywne, metalowe drzwi, którymi podają mi jedzenie i wodę. Jednak ostatnio nikt nie uraczył mnie wizytą. Może czas, abym to ja zaprosiła ich na uroczy podwieczorek? I tak przecież nie mam nic do stracenia.
Ze swoim planem postanowiłam poczekać dwa dni, by sprawdzić o jakich porach będą dostarczać mi posiłki. Byłam więźniem, więc sprawdzano przy tym, czy aby nie zbiegłam. Nie sądziłam, że tak bardzo mnie to ucieszy.
Drugiego dnia, późnym wieczorem ostrożnie zbliżyłam się do zwłok dziewczyny. Z perspektywy moich oprawców były niemal niewidoczne wśród gruzów, więc postanowiłam użyć ich jako przynęty. Początkowo bardzo trudno było mi się przemóc, jednak w końcu powoli ściągnęłam z niej obdarte łachmany i starannie przebrałam ją we własne ciuchy. Sama ubrałam natomiast to, co ona miała na sobie. Jakieś wytarte jeansy i (kiedyś) białą koszulkę. Ułożyłam ją w taki sposób, by nieruchome ciało, wyjątkowo podobne do mojego, natychmiast rzuciło im się w oczy. Nagle metalowy właz zadrżał, a do moich uszu dobiegł trzask otwieranego zamka. Usadowiłam się tuż przy zawiasach, by ukryć się za drzwiami. W dłoniach trzymałam dość duży kawał gruzu, który znalazłam wśród innych. Był stosunkowo lekki, więc niewiele nim zdziałam. Była to jednak moja jedyna deska ratunku. Miałam zamiar ostro komuś przyłożyć. Drzwi się rozchyliły, stanęłam tuż za nimi, wciąż niezauważona, a do środka wkroczył... Deathly.
- Ej! - zawołał donośnym głosem, spoglądając na nieruchome zwłoki. - Ej, słyszysz mnie? - nie miałam wiele czasu, zamachnęłam się i już miałam uderzyć, gdy on się odwrócił... zauważył mnie! Prawie chwycił moją rękę, jednak jakimś cudem umknęłam mu. Odrzuciłam kamień i wyskoczyłam za drzwi, w jakiś długi, ciemny korytarz. Słyszałam tylko tupot moich stóp o posadzkę i jego krzyki, nic więcej nie udało mi się uchwycić. Ktoś zaczął strzelać. Pędziłam ile sił w nogach, co chwilę schylając głowę. Korytarz dawał się nie mieć końca. Czułam, że chłopak mnie dogania, i nie tylko on. Nagle zauważyłam jakieś światło, na końcu drogi, zbliżało się ku mnie. Niedługo potem poczułam, jak tracę grunt pod stopami i nim stykam się z ziemią, zapadam w sen...
Czy wieczny?

Od autorki: Wybaczcie, że musieliście tak długo czekać... troszkę zagmatwane, mam nadzieję, że nie zawiodłam Waszych oczekiwań :)

13 komentarzy:

  1. Zwariowałam! Nareszcie nowy rozdział!
    Sposób w jaki opisujesz toczącą się akcję jest niesamowity, poetycki i potrafi wzbudzić w czytelniku emocje. Kiedy opisałaś tego szczura, ugh przyznam, że ścisnęło mnie za żołądek.
    Tak czy owak, czekam na następną część i liczę, że pojawi się w miarę szybko.
    Pozdrawiam - Fun [following-liars]

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG *-* Jak zwykle jest zajebisty i w końcu się doczekałam tego rozdziału, na który tak długo czekałam. Boże niesamowity, ale co się stało kurde z Darcy?! Czekam na nowy <3

    OdpowiedzUsuń
  3. ejeje , skoro teraz masz tak wiele czasu to piszpiszpisz !<3
    mam nadzieje ,żę nowy rozdział będzie do tygodnia !

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże, jeszcze serce mi wali!
    Pozwól, że trochę ochłonę...
    .
    .
    .
    ok, już.
    Czekałam i czekałam na ten rozdział i w końcu mam! :)
    Jestem ciekawa co ten Dealthy ma zamiar zrobić z Darcy... A w ogóle, to czy ona żyje? Mam nadzieję... I znowu zostawiasz taki ekscytujący koniec rozdziału, że po prostu jestem zmuszona wyczekiwać następnego.
    Co do tej Ann... Nie lubię babki :) Jak zapewne większość czytelników (ba, wszyscy jej pewnie nienawidzą).
    A Sotille, to muszę przyznać, mądra i inteligentna. Dobrze wpadła na pomysł, by zamienić się ubraniami z tą zmarłą kobietą.
    To ja czekam na następny. Weny życzę :)
    Tymczasem u mnie nowy rozdział :)
    http://www.forever-aye-lost-amaryllis.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałam już kilka dni temu ale nie miałam okazji skomentować, dlatego robię to teraz. Jedno wielkie WOW, serio?! Piszesz niesamowicie, dużo opisujesz, o niczym nie zapominasz, wiem że mogę się powtarzać, ale nie mam się do czego uczepić bo nie ma czego. Uwielbiam takiego Justin'a, bo zawsze można go pokazać od tej innej strony niż inni pokazują go od bardziej tej milszej, w każdym rozdziale coś się dzieje, jest ciekawie i aż chce się za chwile następny rozdział. Niesamowicie się w to wczuwam, nie przestawaj pisać bo wychodzi ci całkiem nieźle.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ojeju, tyle czekałam na rozdział i się opłacało <3 Zapiera dech w piersiach..^^ Mam nadzieję że jak najszybciej uda napisać Ci się nowy ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zauważyłam, że nie masz zwiastunu.
    Jeżeli byś go chciała, serdecznie zapraszam na stronę http://mania-zwiast.blogspot.com/ !
    Zamów u KADU ;*, a na pewno nie pożałujesz ! :)

    Buziaki ;D

    Jeju super rozdział ;***
    Na prawdę masz talent ;]]
    Opłacało się tyle czekać xoxoxo

    OdpowiedzUsuń
  8. Opowiadanie jes wprost świetne, nie ma co ukrywać że ta historia przyprawia o dreszczyk emocji.Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. @Skittelsowa

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten rozdział jest...nawet nie umiem tego opisać. Wspaniały, świetny. Wywołuje wiele emocji. Mogę wczuć się w emocje głównej bohaterki i czuję jakby to ja sama przeżywała. Gdy opisałaś jak znalazła to martwe ciało to aż sama się przeraziłam. Masz wielki talent!
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam i życzę weny, xoxo.

    OdpowiedzUsuń
  10. Nareszcie nowy ! Zakochałam się ! <3 Możesz mnie informować na tt ? Z góry dzękuję @MartynaSmile

    OdpowiedzUsuń
  11. świetny, świetny, świetny ! Kocham ten rozdział, kocham to opowiadanie ! Naprawdę cię podziwiam i twój talent ! Nie mogę się doczekać nowego rozdziału ! Jestem ciekawa kiedy ona w końcu stamtąd ucieknie i co ona wql. znaczy dla tego chłopaka. I nie mogę rozgryźć co znaczy Sottile. Może jej przezwisko czy coś w tym rodzaju. Sama nie wiem.
    Czekam, życzę weny i pozdrawiam : *

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o przezwisko, niedługo wszystko się wyjaśni :)

      Usuń