"(...) rozpoczęło się od przypadku, od pewnego zupełnie przypadkowego przypadku, który w najwyższym stopniu mógł być i mogło go nie być."
- Fiodor Dostojewski - Zbrodnia i kara
*
My ludzie, mimo pragnienia wolności, lubimy nawzajem zamykać się w klatkach. Stalowe dżungle, którymi się otaczamy dają nam poczucie bezpieczeństwa. Cóż za marna obłuda.
To właśnie wśród ludzi jest najniebezpieczniej. W każdym ciemniejszym zakamarku, w każdej dziurze roi się od cichych zabójców, którym ludzka śmierć daje błogie, chore ukojenie, sprawia radość, przyprawia o dreszcze. Pragną zatopić jakikolwiek, ostry przedmiot głęboko w twym ciele, by móc po chwili podziwiać twą, spektakularną agonię i pastwić się nad truchłem, póki nie uleci z niego ostatnie, żałosne tchnienie.
Żyj jednak dalej w ów błędnym poczuciu. Przeto w ich oczach jesteś jak płoche jagnię.
Pchnęłam szklane drzwi i weszłam wgłąb sklepu, tuż przy stacji benzynowej, nieopodal mojego domu. Mimo licznych sprzeciwów ze strony nadopiekuńczych rodziców, wybrałam się na małe zakupy, ignorując fakt, że było już grubo po północy.
Starsza ekspedientka nie znała mnie wcale, choć byłam tu częstym gościem. Najwyraźniej moja sylwetka nie zapadała na długo w pamięć. Mimo to skinęła głową na przywitanie. Uśmiechnęłam się półgębkiem.
Błądziłam wśród regałów, wzrokiem napotykając różne rodzaje jedzenia, w tym słodycze, na które ochota dziwnie mi minęła. Nie miałam jednak najmniejszego zamiaru wychodzić stąd z pustymi rękami, nie fatygowałam się tylko po to, by przejrzeć towar.
Stanęłam przy kąciku z prasą i chwyciłam jedną z gazet dla dziewcząt w moim przedziale wiekowym. Zachichotałam, kartkując pismo. Większość "mądrości" płynących ze znajdujących się tam artykułów dotyczyła spraw tak błahych, że nigdy nie przypuściłabym, by ktokolwiek śmiał nazywać to "problemami". Były to między innymi porady, jak zwrócić na siebie uwagę chłopców lub w jaki sposób ułożyć język by w trakcie pocałunku dać swemu partnerowi jak najwięcej przyjemności... to wręcz niedorzeczne!
Pchnęłam szklane drzwi i weszłam wgłąb sklepu, tuż przy stacji benzynowej, nieopodal mojego domu. Mimo licznych sprzeciwów ze strony nadopiekuńczych rodziców, wybrałam się na małe zakupy, ignorując fakt, że było już grubo po północy.
Starsza ekspedientka nie znała mnie wcale, choć byłam tu częstym gościem. Najwyraźniej moja sylwetka nie zapadała na długo w pamięć. Mimo to skinęła głową na przywitanie. Uśmiechnęłam się półgębkiem.
Błądziłam wśród regałów, wzrokiem napotykając różne rodzaje jedzenia, w tym słodycze, na które ochota dziwnie mi minęła. Nie miałam jednak najmniejszego zamiaru wychodzić stąd z pustymi rękami, nie fatygowałam się tylko po to, by przejrzeć towar.
Stanęłam przy kąciku z prasą i chwyciłam jedną z gazet dla dziewcząt w moim przedziale wiekowym. Zachichotałam, kartkując pismo. Większość "mądrości" płynących ze znajdujących się tam artykułów dotyczyła spraw tak błahych, że nigdy nie przypuściłabym, by ktokolwiek śmiał nazywać to "problemami". Były to między innymi porady, jak zwrócić na siebie uwagę chłopców lub w jaki sposób ułożyć język by w trakcie pocałunku dać swemu partnerowi jak najwięcej przyjemności... to wręcz niedorzeczne!
W tym momencie usłyszałam brzdęk dzwonka, który wisiał nad wejściem do sklepu. Uświadomiłam sobie, że do tej pory byłam tu jedyną klientką.
Dźwięk rozpinanej torby. Pisk ekspedientki.
- Ręce do góry, już! - krew zastygła mi w żyłach. Nasłuchiwałam. - Mówię coś do ciebie! - mężczyźni. Najprawdopodobniej było ich dwóch. Na chwilę znieruchomiałam, nim zrozumiałam, co działo się w tamtej chwili.
Powolnym, jak najcichszym krokiem skierowałam się ku toalecie, znajdowała się kilka regałów od miejsca, w którym stałam.
- Teraz posłusznie wykonasz każde moje polecenie. Wyciągnij kasetkę spod lady. Otwórz ją... szybciej, idiotko! Nie chcesz chyba, bym się zdenerwował. Ja też tego nie chcę. Teraz weź ten worek i włóż tam pieniądze. Tylko bez żadnych numerów! - jego głos przyprawiał mnie o dreszcze. Bałam się. Bałam się złapać oddech, zrobić krok, czy choćby łypnąć wzrokiem w którąś ze stron, by upewnić się, czy nikt mnie nie zauważył. Jednak oni, dzięki Bogu, nie zwrócili uwagi na to, czy ktokolwiek, oprócz nich, znajduje się właśnie w owym sklepie.
Do tej pory zdarzenia takie, jak to, omijały mnie. Wielokrotnie ostrzegano młodzież w szkołach, by nie zapuszczali się w te rejony po zmroku. Pech chciał, że owe rejony zamieszkiwałam.
W telewizji wciąż było głośno o falach rozbojów i kradzieży w mojej okolicy, jednak za każdym razem puszczałam to mimo uszu.
- EJ! Spójrz! - drugi nieco się ożywił. Przystanęłam. - Tam ktoś jest, widzisz?! Tam, za regałem! Spójrz na monitor! - mimowolnie jęknęłam i powoli uniosłam głowę, wzrokiem napotykając jedną z kamer... - Cholera jasna!
Widzą mnie.
- Zajmij się nieproszonym gościem - warknął pierwszy, a po chwili usłyszałam ciężkie uderzenia stóp o posadzkę. Byłam bezbronna. Nie mogłam jednak od tak dać się złapać, rzuciłam się więc pędem w kierunku łazienek. W trakcie zrozumiałam jednak, że drzwi otacza pusty plac. Gdybym tam przystanęła choć na chwilę, miałby mnie. Schowałam się więc za dużym regałem z alkoholem, w miejscu, którego nie obejmował obraz kamery. Skuliłam się na podłodze, podciągając nogi pod brodę, by żadna część mojego ciała nie wystawała poza półki.
Kroki ucichły.
Światła nagle zgasły i zewsząd otoczyła mnie przerażająca ciemność.
- Zabawimy się.
Serce waliło mi niczym młot pneumatyczny, miałam wrażenie, że za chwilę uszkodzi mi żebra. Słyszałam każde jego uderzenie, czułam jak krew wpływa do komory, by po chwili z niej wystrzelić, niemal rozsadzając mi tętnice. Oddech natomiast stawał się płytki i krótki. Ilość tlenu, którą dostarczałam moim płucom, nie zaspokajała ich. Domagały się więcej. Czułam w nich niemiłosiernie bolesny ucisk, który nasilał się z każdym tchnieniem.
Nagle zawadziłam o coś skronią. Pistolet. Uniosłam wzrok. On...
- Wstań - jego szept siał w mym umyśle spustoszenie. - Wstań - podniósł nieco głos, mimo to nadal był to tylko szept.
Nie byłam w stanie wykonać polecenia, nogi miałam niczym z waty. Chwycił mnie za ubranie i pociągnął ku górze, po czym pchnął na jeden z regałów, natychmiast zmniejszając dystans między nami do minimum.
- Proszę, nie zabijaj mnie, proszę... - odwróciłam wzrok, nie śmiałam spojrzeć mu w oczy. Był nieco wyższy, spoglądał na mnie z góry. Mogłoby się zdawać, że ani razu nie mrugnął.
- Dlaczego miałbym tego nie zrobić? - palcami pochwycił kosmyk mych włosów i począł bawić się nim, ani na chwilę nie spuszczając wzroku z mojej twarzy. Czułam niewyobrażalny ból, który sprawiała mi jego bliskość. - Pewnie teraz zastanawiasz się dlaczego ty, prawda? Dlaczego ty znalazłaś się tu właśnie teraz, w nieodpowiednim miejscu, o nieodpowiednim czasie... Żałujesz, że tu jesteś. Że opuściłaś bezpieczny dom i że jesteś teraz skazana na moją łaskę...
- Zrobię co zechcesz - szepnęłam niemrawo, czując jak łzy zwilżają mi powieki, jak kreślą ścieżki na mych policzkach. - Tylko proszę... nie rób mi krzywdy...
- Co zechcę? - jego chichot wywołał u mnie nieprzyjemne dreszcze. - Oddałabyś wszystko, by móc żyć dalej - uniósł kąciki ust ku górze, uśmiech ten był jednak tak obrzydliwie szyderczy, że zapragnęłam umrzeć, by móc nie oglądać go więcej. - Jesteś wyjątkowo urocza, gdy się boisz - szepnął wprost do mojego ucha, swym ciepłym oddechem otulając moją szyję. Moje spierzchłe wargi przeraźliwie drżały. - Jest coś, co mogłabyś mi dać - dłońmi chwycił ostrożnie moje biodra, by po chwili zsunąć jedną z nich na mój pośladek, brutalnie ją zaciskając. Zaszlochałam cicho, nim jednak zdołałam cokolwiek wyłkać, był już niebezpiecznie blisko moich ust. Wśród mroków, panujących w sklepie, dostrzegłam jedynie jego błyszczące, ciemne tęczówki, niczym bryły węgla. Tak głębokie i tajemnicze... nie dane było mi się w nich rozpłynąć. Uniósł kominiarkę, odsłaniając jedynie wargi, które natychmiast oblizał. Niespodziewanie musnął moje usta, wprawiając moje ciało w odrętwienie. Bałam się, wiedziałam bowiem, że w każdej chwili mógł chwycić coś ostrego i wbić mi prosto w serce lub zmiażdżyć mi krtań i uciszyć mnie na zawsze. On jednak całował mnie nieprzerwanie, nie zważając na nic. Zacisnęłam powieki, modląc się w duchu, by puścił mnie wolno.
Poczułam jak jego język ostrożnie rozchyla moje wargi i delikatnie wsuwa się wgłąb moich ust. Drżałam. Każdy jego gest wydawał mi się odrażający. Każda część mojego ciała, której dotknął, płonęła żywym ogniem. Przywierał do mnie całym sobą, czułam go i pragnęłam, by zniknął.
Swym językiem subtelnie dotykał mojego podniebienia. Robił to w sposób, przez który powoli zaczęło robić mi się gorąco. Nie chciałam, by to mi się podobało. Chciałam o tym jak najszybciej zapomnieć... jednak nieświadomie poczęłam oddawać jego pocałunki. I choć był mi zupełnie obcy, nasze ciała współgrały, jakby znały się nawzajem od dawna. Nasze języki plątały się i pieściły w tym idiotycznym, a zarazem cudownym tańcu.
Czyżbym była masochistką? Czyżbym upadła tak nisko?
Nagle światła ponownie się zapaliły, a wśród ogłupiających, czułych gestów z jego strony zdołałam wychwycić jedynie dobiegające z oddali, policyjne syreny... Jedną z dłoni kurczowo chwyciłam się jego kominiarki, podczas gdy on przesuwał swymi wzdłuż moich ud.
Z moich ust wydobył się cichy jęk, przepełniony ekstazą. To absolutnie absurdalne...
- Deathly*! Zmywamy się, psy nas wyczuły! - oderwał się ode mnie natychmiast, nie odszedł jednak. Przez kilka sekund spoglądał na mnie. Nie mogliśmy nawzajem oderwać od siebie wzroku.
- Gdybym był pewien, że umrę w przeciągu kilku minut, jedynym, czego pragnąłbym przed śmiercią, byłby twoje wargi - szepnął i zastygł na chwilę.
Miał uciec. Miał zniknąć, lecz gdy odchodził, moja ręka jakby sama... pociągnęła za materiał, który skrywał jego twarz. Nie pozwoliłabym mu odejść, nie wiedząc, kim jest. W chwilę później, oniemiała, spoglądałam to na niego, to na ową kominiarkę, która miała zapewniać mu anonimowość, lecz w tej chwili spoczywała w moich rękach. Jego bezpieczeństwo również w nich spoczywało.
Był nie tyle przerażony, co wściekły. Zły. Rozjuszony. Dziki. Jego błędny wzrok wodził po mojej sylwetce. Skupił się jednak na oczach.
Zwał się ideałem. Jego tęczówki w świetle nabrały zupełnie innej, iście magicznej, herbacianej barwy. Oczarowały mnie, mimo że on, sam w sobie, był dla mnie jedynie potworem. Bestią, łaknącą przede wszystkim mego strachu. Karmiącą się przerażeniem swej ofiary.
Nie zdążyłam mu się dokładnie przyjrzeć, spamiętać choćby kilku drobnych szczegółów. Zniknął w ułamku sekundy, gdzieś za regałem, szepcząc na pożegnanie jedynie - Uważaj na siebie, Sottile.
Jedynym dowodem na to, że wydarzenia sprzed kilku chwil nie okazałyby się snem, była kominiarka, spoczywająca w moich dłoniach. Jeszcze przed chwilą skrywała jego tożsamość, dotykała jego skóry... Ścisnęłam ją delikatnie po czym pośpiesznie schowałam do torby, słysząc czyjeś kroki, zbliżające się ku mnie.
- Oh, tam jest! - jeden z funkcjonariuszy w oka mgnieniu zjawił się tuż obok mnie i położył dłonie na moich ramionach. - Wszystko w porządku? Słyszysz mnie? - potrząsnął mną delikatnie. Nie byłam w stanie wydusić choćby słowa, czy skinąć głową... - Jest w szoku. Angelino, zabierzmy ją na komisariat. Stamtąd zawiadomię jej rodziców.
Wszystko działo się tak szybko... Radiowóz. Wielogodzinne przesłuchania. Spotkanie z rodzicami. Powrót do domu. Sen i błogi brak jakiejkolwiek świadomości... Jednak wiem, że mój umysł, moje ciało... nie pozwoli mi zapomnieć.
Kim byli?
*Deathly - tł. ang: Śmiertelny, przezwisko ów bohatera
Dźwięk rozpinanej torby. Pisk ekspedientki.
- Ręce do góry, już! - krew zastygła mi w żyłach. Nasłuchiwałam. - Mówię coś do ciebie! - mężczyźni. Najprawdopodobniej było ich dwóch. Na chwilę znieruchomiałam, nim zrozumiałam, co działo się w tamtej chwili.
Powolnym, jak najcichszym krokiem skierowałam się ku toalecie, znajdowała się kilka regałów od miejsca, w którym stałam.
- Teraz posłusznie wykonasz każde moje polecenie. Wyciągnij kasetkę spod lady. Otwórz ją... szybciej, idiotko! Nie chcesz chyba, bym się zdenerwował. Ja też tego nie chcę. Teraz weź ten worek i włóż tam pieniądze. Tylko bez żadnych numerów! - jego głos przyprawiał mnie o dreszcze. Bałam się. Bałam się złapać oddech, zrobić krok, czy choćby łypnąć wzrokiem w którąś ze stron, by upewnić się, czy nikt mnie nie zauważył. Jednak oni, dzięki Bogu, nie zwrócili uwagi na to, czy ktokolwiek, oprócz nich, znajduje się właśnie w owym sklepie.
Do tej pory zdarzenia takie, jak to, omijały mnie. Wielokrotnie ostrzegano młodzież w szkołach, by nie zapuszczali się w te rejony po zmroku. Pech chciał, że owe rejony zamieszkiwałam.
W telewizji wciąż było głośno o falach rozbojów i kradzieży w mojej okolicy, jednak za każdym razem puszczałam to mimo uszu.
- EJ! Spójrz! - drugi nieco się ożywił. Przystanęłam. - Tam ktoś jest, widzisz?! Tam, za regałem! Spójrz na monitor! - mimowolnie jęknęłam i powoli uniosłam głowę, wzrokiem napotykając jedną z kamer... - Cholera jasna!
Widzą mnie.
- Zajmij się nieproszonym gościem - warknął pierwszy, a po chwili usłyszałam ciężkie uderzenia stóp o posadzkę. Byłam bezbronna. Nie mogłam jednak od tak dać się złapać, rzuciłam się więc pędem w kierunku łazienek. W trakcie zrozumiałam jednak, że drzwi otacza pusty plac. Gdybym tam przystanęła choć na chwilę, miałby mnie. Schowałam się więc za dużym regałem z alkoholem, w miejscu, którego nie obejmował obraz kamery. Skuliłam się na podłodze, podciągając nogi pod brodę, by żadna część mojego ciała nie wystawała poza półki.
Kroki ucichły.
Światła nagle zgasły i zewsząd otoczyła mnie przerażająca ciemność.
- Zabawimy się.
Serce waliło mi niczym młot pneumatyczny, miałam wrażenie, że za chwilę uszkodzi mi żebra. Słyszałam każde jego uderzenie, czułam jak krew wpływa do komory, by po chwili z niej wystrzelić, niemal rozsadzając mi tętnice. Oddech natomiast stawał się płytki i krótki. Ilość tlenu, którą dostarczałam moim płucom, nie zaspokajała ich. Domagały się więcej. Czułam w nich niemiłosiernie bolesny ucisk, który nasilał się z każdym tchnieniem.
Nagle zawadziłam o coś skronią. Pistolet. Uniosłam wzrok. On...
- Wstań - jego szept siał w mym umyśle spustoszenie. - Wstań - podniósł nieco głos, mimo to nadal był to tylko szept.
Nie byłam w stanie wykonać polecenia, nogi miałam niczym z waty. Chwycił mnie za ubranie i pociągnął ku górze, po czym pchnął na jeden z regałów, natychmiast zmniejszając dystans między nami do minimum.
- Proszę, nie zabijaj mnie, proszę... - odwróciłam wzrok, nie śmiałam spojrzeć mu w oczy. Był nieco wyższy, spoglądał na mnie z góry. Mogłoby się zdawać, że ani razu nie mrugnął.
- Dlaczego miałbym tego nie zrobić? - palcami pochwycił kosmyk mych włosów i począł bawić się nim, ani na chwilę nie spuszczając wzroku z mojej twarzy. Czułam niewyobrażalny ból, który sprawiała mi jego bliskość. - Pewnie teraz zastanawiasz się dlaczego ty, prawda? Dlaczego ty znalazłaś się tu właśnie teraz, w nieodpowiednim miejscu, o nieodpowiednim czasie... Żałujesz, że tu jesteś. Że opuściłaś bezpieczny dom i że jesteś teraz skazana na moją łaskę...
- Zrobię co zechcesz - szepnęłam niemrawo, czując jak łzy zwilżają mi powieki, jak kreślą ścieżki na mych policzkach. - Tylko proszę... nie rób mi krzywdy...
- Co zechcę? - jego chichot wywołał u mnie nieprzyjemne dreszcze. - Oddałabyś wszystko, by móc żyć dalej - uniósł kąciki ust ku górze, uśmiech ten był jednak tak obrzydliwie szyderczy, że zapragnęłam umrzeć, by móc nie oglądać go więcej. - Jesteś wyjątkowo urocza, gdy się boisz - szepnął wprost do mojego ucha, swym ciepłym oddechem otulając moją szyję. Moje spierzchłe wargi przeraźliwie drżały. - Jest coś, co mogłabyś mi dać - dłońmi chwycił ostrożnie moje biodra, by po chwili zsunąć jedną z nich na mój pośladek, brutalnie ją zaciskając. Zaszlochałam cicho, nim jednak zdołałam cokolwiek wyłkać, był już niebezpiecznie blisko moich ust. Wśród mroków, panujących w sklepie, dostrzegłam jedynie jego błyszczące, ciemne tęczówki, niczym bryły węgla. Tak głębokie i tajemnicze... nie dane było mi się w nich rozpłynąć. Uniósł kominiarkę, odsłaniając jedynie wargi, które natychmiast oblizał. Niespodziewanie musnął moje usta, wprawiając moje ciało w odrętwienie. Bałam się, wiedziałam bowiem, że w każdej chwili mógł chwycić coś ostrego i wbić mi prosto w serce lub zmiażdżyć mi krtań i uciszyć mnie na zawsze. On jednak całował mnie nieprzerwanie, nie zważając na nic. Zacisnęłam powieki, modląc się w duchu, by puścił mnie wolno.
Poczułam jak jego język ostrożnie rozchyla moje wargi i delikatnie wsuwa się wgłąb moich ust. Drżałam. Każdy jego gest wydawał mi się odrażający. Każda część mojego ciała, której dotknął, płonęła żywym ogniem. Przywierał do mnie całym sobą, czułam go i pragnęłam, by zniknął.
Swym językiem subtelnie dotykał mojego podniebienia. Robił to w sposób, przez który powoli zaczęło robić mi się gorąco. Nie chciałam, by to mi się podobało. Chciałam o tym jak najszybciej zapomnieć... jednak nieświadomie poczęłam oddawać jego pocałunki. I choć był mi zupełnie obcy, nasze ciała współgrały, jakby znały się nawzajem od dawna. Nasze języki plątały się i pieściły w tym idiotycznym, a zarazem cudownym tańcu.
Czyżbym była masochistką? Czyżbym upadła tak nisko?
Nagle światła ponownie się zapaliły, a wśród ogłupiających, czułych gestów z jego strony zdołałam wychwycić jedynie dobiegające z oddali, policyjne syreny... Jedną z dłoni kurczowo chwyciłam się jego kominiarki, podczas gdy on przesuwał swymi wzdłuż moich ud.
Z moich ust wydobył się cichy jęk, przepełniony ekstazą. To absolutnie absurdalne...
- Deathly*! Zmywamy się, psy nas wyczuły! - oderwał się ode mnie natychmiast, nie odszedł jednak. Przez kilka sekund spoglądał na mnie. Nie mogliśmy nawzajem oderwać od siebie wzroku.
- Gdybym był pewien, że umrę w przeciągu kilku minut, jedynym, czego pragnąłbym przed śmiercią, byłby twoje wargi - szepnął i zastygł na chwilę.
Miał uciec. Miał zniknąć, lecz gdy odchodził, moja ręka jakby sama... pociągnęła za materiał, który skrywał jego twarz. Nie pozwoliłabym mu odejść, nie wiedząc, kim jest. W chwilę później, oniemiała, spoglądałam to na niego, to na ową kominiarkę, która miała zapewniać mu anonimowość, lecz w tej chwili spoczywała w moich rękach. Jego bezpieczeństwo również w nich spoczywało.
Był nie tyle przerażony, co wściekły. Zły. Rozjuszony. Dziki. Jego błędny wzrok wodził po mojej sylwetce. Skupił się jednak na oczach.
Zwał się ideałem. Jego tęczówki w świetle nabrały zupełnie innej, iście magicznej, herbacianej barwy. Oczarowały mnie, mimo że on, sam w sobie, był dla mnie jedynie potworem. Bestią, łaknącą przede wszystkim mego strachu. Karmiącą się przerażeniem swej ofiary.
Nie zdążyłam mu się dokładnie przyjrzeć, spamiętać choćby kilku drobnych szczegółów. Zniknął w ułamku sekundy, gdzieś za regałem, szepcząc na pożegnanie jedynie - Uważaj na siebie, Sottile.
Jedynym dowodem na to, że wydarzenia sprzed kilku chwil nie okazałyby się snem, była kominiarka, spoczywająca w moich dłoniach. Jeszcze przed chwilą skrywała jego tożsamość, dotykała jego skóry... Ścisnęłam ją delikatnie po czym pośpiesznie schowałam do torby, słysząc czyjeś kroki, zbliżające się ku mnie.
- Oh, tam jest! - jeden z funkcjonariuszy w oka mgnieniu zjawił się tuż obok mnie i położył dłonie na moich ramionach. - Wszystko w porządku? Słyszysz mnie? - potrząsnął mną delikatnie. Nie byłam w stanie wydusić choćby słowa, czy skinąć głową... - Jest w szoku. Angelino, zabierzmy ją na komisariat. Stamtąd zawiadomię jej rodziców.
Wszystko działo się tak szybko... Radiowóz. Wielogodzinne przesłuchania. Spotkanie z rodzicami. Powrót do domu. Sen i błogi brak jakiejkolwiek świadomości... Jednak wiem, że mój umysł, moje ciało... nie pozwoli mi zapomnieć.
Kim byli?
*Deathly - tł. ang: Śmiertelny, przezwisko ów bohatera
Jezuu.Umarłam i zmartwychwstałam, poważnie. gdy to czytałam to tak szybko przewijałam stronę, aby tylko dowiedzieć się co będzie dalej, a tu nagle BUM! Nie ma nic. Mam nadzieję, ze następny będzie szybciej, bo już jestem od tego bloga uzależniona.
OdpowiedzUsuńJuż uwielbiam to opowiadanie! *.* Czekam na następny!
OdpowiedzUsuńTymczasem u mnie już pojawił się 3 rozdział :) Zapraszam :)http://crazylifewithbieber.blogspot.com/
Hejka:) Cudowne to jest. Wciąga mnie twój blog.Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam i zapraszam na mojego bloga: http://opowiadania-klamatynka.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńCUDOWNE OPOWIADANIE! OMG CZEKAM NA WIECEJ<3 piszesz wspaniale, strasznie ci tego zazdroszczę
OdpowiedzUsuńNie wiem, co napisać. Rozdział jest świetny, choć wydaję mi się, że to i tak za słabe słowo. Piszesz FENOMENALNIE. Nie mogłam chociażby na pół sekundy odczepić wzroku od tekstu. Masz taką lekkość, niby niektóre zdania, jak wcześniej pisałam - są odrobinkę zbyt "poetyckie", ale jednak rozdział pochłania się w mgnieniu oka, mało tego! Chce się więcej i więcej. Ciekawe opisy, podoba mi się, jak opisujesz uczucia, emocje głównej bohaterki. Opis pocałunku taki, jakby to napisać, w sumie bez owijania w bawełnę, jestem już od dawna pełnoletnia ;p - podniecający, erotyczny, taki jaki powinien być :) Ogólnie zaskoczyłaś mnie tym napadem, sytuacją w jakiej poznali się główni bohaterowie. Zaskoczyłaś mnie i to w dobrym tego słowa znaczeniu! Lubię takie historie. Błagam Cię tylko o jedno, nie zrób z gł bohatera po kilku rozdziałach zakochanego po uszy fleminga, bo nie zniosę tego :P Nie lubię takich wybujałych metamorfoz niby pod wpływem prawdziwego uczucia. Oczywiście to Twój blog i opowiadanie, więc zrobisz i tak, jak zechesz, ale tak tylko napomniałam. Bardzo spodobał mi się ten fragment: "W każdym ciemniejszym zakamarku, w każdej dziurze roi się od cichych zabójców..." Pozdrawiam, życzę duuużo weny i czekam na kolejny rozdział. Mam nadzieję, że niebawem się pojawi :)) Ewelina.
OdpowiedzUsuńZgon *-* To.Jest.Genialne! Z czystym sercem można to porównac nawet do "Dangera" :) W ogóle sposób w jaki to piszesz .. Jest - nwm jak to nazwac.
OdpowiedzUsuńPo prostu świetny blog - jednocześnie chce się czytac dalej i dobrnąc do końca (z ciekawości co dalej), a jednocześnie nie chce się kończyc (nie chodzi o lenistwo ;] ). Z niecierpliwością czekam na dalsze części.
Pisz, bo jesteś w tym świetna :D
Genialne, już kocham to opowiadanie. Nie mogę się oczekać kolejnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńO cholera, to jest genialne. Piszesz tak, że aż nie chcę się oderwać wzroku od tekstu. *-* Zakochałam się, naprawdę.
OdpowiedzUsuńJa w takiej sytuacji zeszłabym na zawał, zanim w ogóle zaczęliby mi grozić. :D
Czekam na kolejny. Życzę weny.
+ http://ohwilliamsburg.blogspot.com - pierwszy rozdział. Zapraszam. <:
Cześć! :) Na http://life-are-moments.blogspot.com/ pojawił się właśnie 5 rozdział z perspektywy Allie, na którego cię serdecznie zapraszam. Zajrzyj, a może Ci się spodoba. Jeśli tak to skomentuj i zaobserwuj.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło i życzę przyjemniej nocy, Allie ♥
+W jutro przeczytam 1 rozdział, gdyż wcześniej czytałam 1 rozdział i był mega. Jak przeczytam to skomentuję :)
O mamusiu! To jest genialne! Aż mi braknie słow, aby to opisać..
OdpowiedzUsuńTo dopiero pierwszy rozdział, a ja już wiem, że (jak wszystko, co pochodzi spod Twej ręki) będzie cudowne, najlepsze!
Z ogromną niecierpliwością oczekuję następnej części! <3
Hej ;) Kiedy pojawi się nowy rozdział? Nie chcę oczywiście naciskać, ale od kilku dni bez przerwy wchodzę tutaj z nadzieją, że się pojawił :P Odp jak możesz :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Ewelina.
Wybacz, ale moje samopoczucie nie pozwala mi opisać czegokolwiek, poza tym mam wielkie zaległości w szkole, a wielkimi krokami zbliża się koniec roku... mam nadzieję, że zrozumiecie, postaram się wynagrodzić swoją nieobecność dość pokaźną długością rozdziału :)
UsuńSpoko, rozumiem :) W takim razie życzę powodzenia w szkole i szybkiego powrotu do dobrego samopoczucia :) Poczekam ile będzie trzeba, bo wiem, że warto :)
UsuńPozdrawiam i już teraz życzę udanej majówki!
Ewelina
Awww *_*
OdpowiedzUsuńTo jest świetne :)
To dopiero pierwszy, ale jest genialny :*
czekam na kolejny :)
Zapraszam do mnie gdzie pojawił się już kolejny rozdział :)
http://enchanted-world-silent-thoughts.blogspot.com/
Jezu, to było cudowne! Najlepsze opowiadanie jakie czytałam! Żadnych błędów. Warsztat autora jak najbardziej profesjonalny. Zapuściłam się w tym opowiadaniu i nie mogłam się od niego oderwać. Cieszę się, że to dopiero pierwszy rozdział, ponieważ fabuła jest tak wciągająca, że naprawdę, trzeba być człowiekiem bez serca i wyobraźni, by przejść obok tego obojętnie. Uwielbiam opowiadania w takim stylu, sama zaczynam tworzyć coś podobnego, lecz oczywiście, moje umiejętności literackie są tycie w porównaniu do twoich. :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa kim byli ci dwaj mężczyźni i czy "uczucie" głównej bohaterki z nieznanym mężczyzną rozkwitnie się. Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. :)
Pisz szybciutko. Jeżeli możesz, przeczytaj moje wypociny i napisz co o nich myślisz. :)
http://www.forever-aye-lost-amaryllis.blogspot.com/
aww....z jednej strony mrocznie, a drugą stroną tak słodkooo * . *
OdpowiedzUsuńGdy uczeń jest gotów,spotyka mistrza.
OdpowiedzUsuńZaniemówiłam. Znowu kolejne opowiadanie miłosne, powstałe dzięki tobie - dzięki dziewczynie o talencie, o którym każdy by marzył. Wiem bowiem, że nie zgodzisz się ze mną, ponieważ nie doceniasz swoich możliwości. Jesteś niezwykła. Jesteś jak... Jezus - jesteś mistrzem. A teraz pozwól, iż ukłonie się mojemu mistrzowi.
Świetne! Strasznie mi się podoba ten rozdział, opowiadanie zapowiada się naprawdę bardzo ciekawie. I masz świetny styl pisania.
OdpowiedzUsuńTak sobie myślę, że w sumie chciałabym się znaleźć w takiej sytuacji, w której znalazła się główna bohaterka :D
Czekam na kolejny rozdział. Z pewnością będę tu zaglądać i czytać dalej!
http://przyszlosc-to-przeszlosc.blogspot.com/
kocham to. twój blog jest najlepszy ♥
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz ? Kiedy następny ? Błagam !
OdpowiedzUsuńKończę rozdział drugi, myślę, że w najbliższych dniach :3
UsuńNiesamowite! Czekam na kolejny rozdział ;D
OdpowiedzUsuńChciałam bardzo napisać długi i obiektywny komentarz, w którym znajdzie się wszystko o tym rozdziale, ponieważ znajduję się tu po raz pierwszy i trochę mi to zajęło.
OdpowiedzUsuńNa samym początku podoba mi się to, że zanim rozpocznie się rozdział widnieje cytat. Jest to dość niespotykane, gdyż mało kto o tym myśli. Po drugie rozdział jest długi, nie jest to 5 linijek, jak u niektórych. Najbardziej podobał mi się opis pocałunku. Podziwiam Cię za to, gdyż sama mam obawy, że coś pokręcę i wyjdzie nie tak jak sobie wyobrażam czy wiem z doświadczenia. Generalnie rzecz ujmując blog jest fenomenalny, niesamowity i po prostu wyje**ny w kosmos, że się tak wyrażę :P Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
~ Nie jest to zbyt długi komentarz, ale w przyszłości postaram się o dłuższe.
Pozdrawiam, xx
Zapraszam do skomentowania:
http://ride--or-die.blogspot.com/
Piszesz cudnie!!! natknęłam się na to opowiadanie przypadkiem, ale od samego początku jest cudowne! piszesz tak oryginalnie, masz doskonałe pomysły! a o co chodzi z tym ''Sottile'' ? to mnie zastanawia...
OdpowiedzUsuńSpokojnie, każdy najdrobniejszy szczegół wyjaśni się z czasem, śledź fabułę :)
Usuń